Kafarnaum [Plakat]

   Dwunastoletni Zejn jest mieszkańcem bejruckich slumsów. Dzielnica uderza nadmiarem: rzeczy, ludzi, a przede wszystkim dzieci, niewinnych ofiar rzeczywistości społecznej oraz klasowych i ekonomicznych podziałów. Przed sądem chłopak odtwarza swoją historię, przywołuje dramatyczne wspomnienia, ale co najważniejsze: z pasją walczy o siebie i swoją przyszłość. To dziecko ma zdumiewającą odwagę, determinację i siłę, a przez „Kafarnaum” nawiguje go moralny kompas, dzięki któremu odróżnia dobro od zła. Niezmordowany włóczęga, mały obrońca jeszcze mniejszych i słabszych, Zejn w pojedynkę rzuca wyzwanie niesprawiedliwości i krzywdzie.

   Film, który gdyby nie Oscary zapewne nigdy nie zawitałby do rodzimych kin okazał się tym, czego w nich brakowało.

   „Kafarnaum to propozycja nieoczywista. Niedzielny widz nie wybierze się raczej na Libańską produkcję, kiedy w kinach tyle innego dobra. Nie będę kłamał – sam pewnie przeszedłbym obojętnie gdyby nie to, że tytuł dostał nominację Oscarową i był dostępny w ofercie Cinema City. Moja ciekawość zwyciężyła jednak bierność i zupełnie tego nie żałuję, ponieważ Labaki zabrała mnie w niesamowitą i brutalnie prawdziwą podróż wgłąb życia dziecka, które nigdy nie miało szans być nim w rozumieniu zachodniej kultury.

Kafarnaum [1]
Zein postanawia stawić swoich rodziców przed sądem za krzywdę jaką mu wyrządzili.

   Zain to dzieciak, którego wychowuje ulica. Chociaż mieszka w domu z rodzicami i masą rodzeństwa, którego ciągle przybywa, nie czuje się tam dobrze. Zmuszany przez ojca do pracy u lokalnego sklepikarza, marzy o uczęszczaniu do szkoły. Jednocześnie stara się przetrwać dzień – jest bardzo pewny siebie i nie boi się grozić dorosłemu, walcząc o swoje. Świat w którym żyje Zain rządzi się swoimi surowymi prawami – gdzie wszystko da się przehandlować kiedy w grę wchodzi przetrwanie.

   Myślę, że uważny widz bez problemu zauważy, że w całokształcie ten film nie krytykuje zachowania konkretnych jednostek, a cały system, który godzi się na to co dane jest nam zobaczyć. Można odnieść wrażenie, że Labaki nie faworyzuje żadnej ze stron. Pokazuje świat z perspektywy dziecka, który jest trzonem historii jednak wypowiedzi rodziców również nadają całokształtowi szerszej perspektywy. Ten film pokazuje, że wina nie leży tak naprawdę tylko po ich stronie – robią przecież to samo co robili ich opiekunowie z nimi. Tak więc tematem przewodnim staje się błędne koło mieszające biedę z zachowaniami patologicznymi i brakiem miłości rodzicielskiej. Dzieckiem przestajesz być, gdy możesz pracować – choćby sprzedając sok na ulicy.

Kafarnaum [2]
Zain ma mnóstwo rodzeństwa, najbardziej zżyty jest jednak z siostrą Sakar.

   To ciężkie życie wciąga widza niesamowicie – produkcja trwa przecież 2 godziny, a ja siedziałem w fotelu, nie czując zupełnie upływu czasu, wydarzenie za wydarzeniem, otwierając usta coraz szerzej i wybałuszając oczy ze zdumienia. Takim reakcjom pomaga stylistyka, ocierająca się o dokumentalną – wiele ujęć wydaje się być nieoskryptowanych, a zachowania aktorów są tak naturalne jak tylko naturalnym może być człowiek. W to wszystko się wierzy. Labaki tworzy doświadczenie tak autentyczne, że ciężko jest cokolwiek kwestionować. Operuje w scenariuszu wszystkim czym może – od wzruszenia, poprzez obrzydzenie, szok ale też tragi-komizm, którego nie brakuje. Uśmiechy szybko doganiane są jednak przez czarne myśli – kiedy uświadomimy sobie, że tak naprawdę nie ma nic śmiesznego w brutalnej prawdzie codzienności Zaina. Gdzieś pomiędzy świat dorosłych dzieci wkradają się marzenia o ucieczce- Europie będącej synonimem lepszego życia, widzianego jednak w mocno zakrzywionym naznaczonym dziecięcymi marzeniami.

Kafarnaum [3]
Rahil pojawia się na drodze Zaina niespodziewanie  – sama, jest nielegalną imigrantką, z dzieckiem starającą się przetrwać.

   Niesamowicie ciężko sobie wyobrazić, że życie kogokolwiek – zwłaszcza dziecka tak wygląda. Jednak kiedy uświadomimy sobie, że ten film przedstawia faktyczną sytuację, w żołądek wkrada się dziwny ucisk. Labaki opowiadaną historią zmusza człowieka do analizowania jego sytuacji. Pokazując dzieje młodego Zaina uderza nas nimi w czoło zadając pytanie, o docenienie codzienności. Możliwe, że to co mówię wychodzi mocno poza ramy klasycznej recenzji aczkolwiek siedząc w kinie czułem, że ten film, to coś więcej niż tylko zapis poczynań chłopaka ale mały apel do ludzi. Emocje są tu rozszarpywane na kawałki i wkładane do miksera – uśmiech miesza się z poczuciem bezsensu, radość z bólem – nadzieja szybko traci swoje skrzydła. Bardzo wymowne zakończenie filmu może powalić wręcz na kolana głębią symbolizmu. I chociaż czasem film może być przewidywalny to nawet to wydaje się być zamierzone przez reżyserkę. Dlaczego? Chociaż jest to dziecko ulicy, które niejedno widziało, to wiele jest jeszcze przed nim nie odkryte. Pewne sprawy są dla niego banalne, chociaż posiadają wiele pułapek. Tak też wynikające z zachowania Zaina sytuacje, dla dorosłego widza będą klarownym alarmem, który w głowie dziecięcego bohatera jeszcze nie został zamontowany.

   Od technicznej strony jak już wspomniałem, możemy odnieść wrażenie jakbyśmy obcowali z dobrze prowadzonym dokumentem. Ciężko na przykład ocenić scenografię, kiedy jestem bardziej niż pewny, że Labaki po prostu weszła z kamerą pomiędzy prawdziwych ludzi z krwi i kości i zaczęła jej okiem obserwować ich życie, wprowadzając w to wszystko aktorów. Wszystko co widzimy ocieka wręcz realizmem. Na odbiór świata przedstawionego wpływają ujęcia z dronów pod kątem 90 stopni do ziemi, które pokazują labirynt slumsów i budynków w jakich przyszło żyć mieszkańcom Libanu. Otrzymujemy obraz idealnie opowiedziany w którym emocje mają wpływ na obraz dokładnie na tyle abyśmy widzieli wszystko, a jednocześnie czuli na przykład poddenerwowanie gniew czy ból.

Kafarnaum [4]

Podsumowanie:

  Dla nas jako widzów Europejskich, „świat” wygląda inaczej. Naszym światem, jest przecież praca, uczelnia, szkoła i tak dalej. Jakże więc łatwo nam jest przez pryzmat naszego rozumienia rzeczywistości oceniać innych. Labaki pokazuje jednak, że te dwa – tak dalekie od siebie rzeczywistości, istnieją jednocześnie, na tej samej planecie pod tym samym niebem i poszerza drastycznie światopogląd, przystawiając naszą głowę do wiru wydarzeń, które nie trwają przecież więcej niż roku. To nie jest tylko apel do rodziców całego świata ale społeczności w ogóle. To dramat, który na długi czas pozostanie w pamięci widza – we mnie siedzi do dziś, kilka dni po seansie. I chociaż przyszło nam w Polsce czekać na premierę ponad rok od tej światowej – to było warto. Mogę polecić ten film wszystkim, którzy w kinie szukają czegoś więcej niż rozrywki i nie boją się wyjść poza swoją strefę komfortu.

Moja Ocena : 8,11