Kształt Wody {Plakat}

   Elisa nie miała łatwego życia. Jest sierotą, która nigdy nie poznała swoich rodziców. Jest niema, co oznacza, że automatycznie skazywana na bycie gorszą. Ma jednak coś, czego inni nie mają: ogromną empatię i jeszcze większą wyobraźnię. W laboratorium rządowym, w którym pracuje jako sprzątaczka, spotyka pewnego dnia uwięzionego przez wojsko stwora rodem z hollywoodzkich horrorów. Gdy jednak zaczyna mu się przyglądać i go poznawać, uświadamia sobie, że to nie bestia, lecz wrażliwa i krucha istota, która została już w dniu urodzenia skazana na życie w cierpieniu w świecie ludzi.

   Del Toro zbija ze sobą wiele kontrastów w jednym filmie, tworząc jednocześnie świat baśniowy choć brutalny.

   Czerń i biel, dobro i zło, piekło i niebo itd. wokół nas występuje niezliczona ilość kontrastów, które przenikają się ze sobą, tworząc rzeczywistość w jakiej się poruszamy. Del Toro postanowił jednak uszyć swoje działo grubymi nićmi  i tak otrzymaliśmy proste, jednowymiarowe postacie, w jednowymiarowym świecie. Twórcy i krytycy opisując ten film, posługują się stwierdzeniem baśń dla dorosłych – i w istocie tak jest. Bardzo uniwersalny twór, charakteryzuje wyraźna granica pomiędzy dobrem, a złem, które nieustannie się ze sobą przeplata. Tak więc z jednej strony, otrzymujemy delikatną kobietę, a z drugiej skupionego na osiągnięciu zamierzonego celu szefa ochrony. Del Toro wznosi się jednak ponad schematy baśniowej opowieści, wpuszczając pomiędzy ciepłą, romantyczną relację, wręcz  zwierzęcą agresję i brutalność. Uniwersalizm tej opowieści kryje się w samej głównej bohaterce, która jest głosem ludzi go pozbawionych- wyraża więcej mimiką i gestem, niż niejeden aktor, używając pełnego wachlarza umiejętności. Nie rzuca truizmami lecz przekazuje jasną wiadomość o uczuciach i szacunku do miłości w każdej jej postaci.

Kształt Wody {1}

   Chociaż sam związek kobiety i fantastycznego stwora, jest wystarczająco niedorzeczny, to myślę, że Del Toro właśnie w ten sposób chciał zaznaczyć odmienność, podkreślając, że miłość nie ma granic i potrafi nadać szarej codzienności sensu.  W oczy rzuca się też erotyzm i sensualizm. Niektóre sceny są odważne i zaskakują, jednocześnie pokazując kolejną kwestie, którą reżyser porusza w filmie – mianowicie to, że ktoś jest w jakiś sposób odmienny z jakiegoś powodu, nie oznacza, że ma inne potrzeby od nas. Każda ludzka istota potrzebuje bliskości ,czuje psychicznie ale też fizycznie i  ma potrzeby na tle seksualnym. To co tu widzimy, nie jest wyuzdaną gloryfikacją aktu płciowego – to adoracja człowieczeństwa w najczystszej postaci. Dialogi są dobrze i przejrzyście napisane-  egzystencjalne pytania nie ustępują miejsca delikatnym żartom, a one agresywnym zachowaniom Stricklanda – szefa ochrony.

    Owszem – można zarzucić, że film posługuje się stereotypami, można zarzucić, że brak fabule niesamowitych zwrotów akcji, można – a nawet trzeba zaznaczyć, że „Kształt Wody” jest przewidywalny – ale czy to jest istotą filmu? Każda minuta świadczy o tym, że reżyser starał się przekazać swoją wizją coś więcej niż obraz, a pod świetnymi kadrami kryje się ponadczasowe przesłanie o którym już pisałem.

   Mam mały problem do Del Toro o samą wodną istotę – jeśli ktoś zna twórczość reżysera, wie zapewne że nakręcił on Hellboy’a. Patrząc na humanoidalnego wodnego boga nie sposób nie zauważyć podobieństwa między nim, a Abe Sapienem z komiksowej serii. Mówiąc szczerze- są identyczni, ten z „Kształtu (…)” jest ciut podkręcony wizualnie- tak się nie robi panie del Toro. Mam tylko cichą nadzieję, że to nie jest jakieś nawiązanie do serii, bo łączyć „Kształt Wody” z uniwersum Hellboya, to trochę jak łączyć „Zmierzch” z „Bladem”– niby podobne postacie ale coś w tym nie gra. Sam fakt, że wiemy o nowej postaci tak mało z jednej strony pomaga uzyskać wspomniany wcześniej efekt parabolizmu, a z drugiej strony zostawia ogromny niedosyt.

Kształt Wody {2}

   Wszyscy aktorzy wykonali świetną robotę jednak najbardziej głowę chylę przed Sally Hawkins. To co ta kobieta wyrabia przy pomocy gestów i mimiki jest niewyobrażalnie dobre. Octavia Spencer również daje popis swoich umiejętności aktorskich i mimo tego, że jej postać jest totalnie stereotypowa, to jestem przekonany, że ta rola była stworzona z myślą o niej. Richard Jenkins w roli przyjemnego staruszka, któremu korporacja podcina skrzydła, to jedna z najcieplejszych postaci jakie widziałem. Michael Shannon genialnie oddaje determinacje zdradzonego przez system sługusa będąc przy tym tak niewyobrażalnie przepełnionym furią, że nie da się nie wzdrygnąć kilka razy będąc świadkiem jego bezwzględnych czynów. Michael Stuhlbarg grający doktora to przykład postaci, obalającej stereotyp ale o tym przekonacie się sami. Doug Jones zasługuje na pochwałę – ten gigant zagrał istoty o nietypowej budowie już w wielu filmach  ale to jak świetnie oddał tu emocje tylko ruchem, zasługuje na pochwałę – a należy pamiętać, że miał na sobie kostium, który, bądź co bądź w pewnym stopniu go ograniczał.

   Świat kreowany w filmie przypomina stylem grę Bioshock – i nie przesadzam tutaj z tym stwierdzeniem. Wnętrza są takie, jakie kojarymy z czasami zimnej wojny z drugiej zaś strony dostajemy ulice przepełnione Oldschoolowymi neonami we wszystkich kolorach, do tego przygrywa nam muzyka o której kilka słów póżniej – i tak otrzymujemy efekt lekko dystopijnego, zakłamanego świata – a, że znaczna część fabuły rozgrywa się w nocy to ciężko tego nie poczuć. ( Swoją drogą Bioshock w wykonaniu Del Toro – to mogłoby się udać !) To nie jest brudny świat ale jednocześnie jest on zbyt rozświetlony i sztuczny- bardzo specyficzna gra światłem i jego temperaturą. Ten film przede wszystkim wygląda- to nie jest surowe ale dopieszczone i przemyślane. Nawet jeśli nie ma tu niewiadomi ilu planów to jest na co popatrzyć.

Kształt Wody {3}

   Nie obyło się bez efektów specjalnych i krwi – dośc dużej ilości jak na taki film. Kilka scen jest paskudnie realistycznych i naturalistycznych. Ci co widzieli produkcje wiedzą o czym mówię. Nie dało się jednak całkiem uniknąć animacji cyfrowej, chociaż trzeba oddać Del Toro co jego – ograniczył ją bardzo mocno – za co mu chwała. Nie od dziś wiadomo, że kiepskie CGI potrafi zabić najlepszą produkcję – w tym wypadku obyło się bez ofiar, a komputerowe efekty podkreśliły to, czego nie dało by się zrealizować w inny sposób.

   Kamera jest spokojna. Nie eksperymentowano z wymyślnymi kadrami. Widać, że sceny są przemyślane i estetyczne. Owszem – zdarzyło się kilka krzywych ujęć ale wszystko co zobaczyłem było miłe dla oka i nie wykorzystywane w filmie na siłę wbrew historii.  A montaż ? O Boziu! To zupełnie inna liga – wyższa liga. Muszę przyznać – nie sądziłem, że montaż mnie tak zachwyci w jakimkolwiek filmie. Wspaniałe przepływanie scen, oparte na łączeniu konturów, czy substancji takich jak woda. Przesuwanie i inne ciekawe techniki  jednak przy tym i proste cięcia – ta historia to ciąg wydarzeń opowiadany z klimatem, któremu ostatecznego wydźwięku nadaje montaż.

   Na sam koniec zostawiłem muzykę, za którą Alexandre Desplat otrzymał w tym roku Złotego Globa. Ten Soundtrack jest jednym z najlepszych, jakie w życiu słyszałem. Nie dość, że muzyka jest ostatecznym elementem osadzającym nas w świecie kreowanym przez Del Toro, to jest też sposobem na ubranie emocji niemej głównej bohaterki w słowa – to nie jest tylko muzyka – muzyka oryginalna, nagrana specjalnie do filmu spełnia taką rolę, jednak w produkcji usłyszymy masę klasycznych utworów z tamtej epoki, które są jednocześnie elementami tego świata. Nadają niejednokrotnie kontekstu całej historii – mówiąc to, czego główna bohaterka nie może powiedzieć i pozwalają zwrócić uwagę na emocje jeszcze lepiej.  Niesamowity bardzo klimatyczny twór i dobór.

Kształt Wody {4}

 Podsumowanie:

Tak jak pisałem – ten film, to baśń dla dorosłych, mówiąca o  ludzkich potrzebach od tych najbardziej prymitywnych do najwyższych. Szyta grubymi nićmi opowieść, jest adoracją człowieczeństwa w jego najczystszej postaci, mimo tego, że ciężko to na pierwszy rzut oka dostrzec. Del Toro stworzył wspaniałą opowieść i pokazał drzemiący w sobie geniusz, opowiadając o uczuciach w tak niecodzienny sposób. Trzeba było Amazońskiego boga rzek i niemej kobiety, aby ukazać istotę człowieczeństwa. Jest to jednak coś więcej niż tani emocjonalny chwyt – to ukazuje, że to co uznajemy za człowieczeństwo może być jedynie jego marną kopią, a ocenianie wszystkiego po okładce może obudzić w nas zwierze.

Moja Ocena : 7,32